MOJE OSOBISTE ŚWIADECTWO


    Od dziecięcych lat w moim rodzinnym domu przysłuchiwałem się mojej mamie modlącej się do Ducha Świętego na początku naszej wspólnej modlitwy wieczornej, która trwała od jednej do półtorej godziny. Później w seminarium na początku zajęć czy też jakichś ważnych wydarzeń także odmawialiśmy modlitwy  i śpiewaliśmy hymn do Ducha Świętego.
I to było wszystko co wtedy wiedziałem o Duchu Świętym. Podczas kursu teologicznego na studiach nie było żadnego  nauczania dotyczącego Ducha Świętego. Nie rozważaliśmy też innych tez z nim związanych. Oczywiście wiedziałem z mojego katechizmu, że Duch Święty jest trzecią osobą Trójcy Świętej i wnosi łaski w nasze życie. Ale nigdy przedtem nie doświadczyłem Ducha Świętego. Aż pewnego dnia doświadczyłem mocy Ducha Świętego przez pełną mocy modlitwę pewnego młodego człowieka.
Po tym jak zostałem wyświęcony na księdza 23 kwietnia 1973 roku pracowałem na misjach
Visakhapatnam przez około rok, a potem zostałem mianowany profesorem w Seminarium S.F.S. w Ettumanoor w Kerala.
Kiedy byłem studentem w seminarium było to moim gorącym pragnieniem aby zostać profesorem na uniwersytecie lub w seminarium, co jako księdzu tak naprawdę dałoby  wygodną i zaszczytną pozycję. Nie mógłbym nawet sobie wyobrazić przemieszczania się z miejsca na miejsce, radzenia sobie w różnych nieprzewidywalnych sytuacjach, wśród różnych ludzi kultur i zupełnie innego jedzenia. Szukałem w sobie materialnych uciech i bezpieczeństwa szczęśliwego życia.
W 1975 roku zdarzyło się że przeczytałem pewne artykuły w amerykańskim piśmie dotyczące uzdrowień i daru języków „New Covenant". Nie mogłem uwierzyć, że w dzisiejszych czasach ludzie są uzdrawiani dzięki wierze i modlitwom. Śmiałem się z daru języków twierdząc, że muszą to być jakieś histeryczne lamenty kobiet.
Mój umysł był wypełniony dumą związaną z moją wiedzą dotyczącą filozofii i psychologii. Potem usłyszałem o rekolekcjach charyzmatycznych w Poona w Północnych Indiach i wraz z
pewnym starszym księdzem z mojej kongregacji pojechaliśmy na te rekolekcje prowadzone przez o. Jamesa D’Souza. Był on pełnym mocy kaznodzieją posiadającym też dar do śpiewania. Podobało mi się sposób w  jaki głosił kazania i to jak śpiewał. Nie poszedłem jednak na modlitwę o uzdrowienie, bo po prostu nie byłem chory. Dobrze się jednak wyspowiadałem i wypełniałem wszystkie wskazówki dotyczące podnoszenia rąk czy też klaskania podczas modlitw. Kiedy on jednak użył daru języków i innych charyzmatów, pomyślałem że to nie dla mnie, ale raczej dla jakiejś uduchowionej elity.
W dniu wylania Ducha Świętego przygotowałem się dobrze i przyłączyłem się do innych uczestników rekolekcji. Nie doświadczyłem jednak nic szczególnego podczas nałożenia rąk. Modlący się nade mną człowiek powiedział tylko: „Pewnego dnia będziesz charyzmatycznym kaznodzieją’, a ja usłyszawszy to roześmiałem się głośno i powiedziałem: ‘Ja – nigdy.’
Nie dość, że nie mogłem zaakceptować tego dziwnego sposobu bycia charyzmatyków, to jeszcze byłem bardzo nieśmiałą osobą, dla której publiczne wystąpienia były bardzo stresujące i trudne. Kiedy byłem w szkole, a także później w seminarium, po prostu nie potrafiłem przemawiać publicznie. Nawet po święceniach byłem kompletnym nieudacznikiem jeśli chodzi o kwestię przemawiania. Nadal pamiętam dobrze to co stało się podczas mojego pierwszego kazania. Po święceniach kapłańskich, z dużą  niechęcią zgodziłem się na celebrowanie Mszy Św. następnego dnia i wygłoszenie kazania. A była to niedziela. W domu przygotowałem sobie wcześniej parę notatek z Ewangelii czytanej tamtego dnia i trzymałem je wraz z moją Biblią. Nie miałem wszakże problemów z poprowadzeniem Mszy Św., ponieważ mogłem cały czas podpierać się Mszałem. Czasami  zamykałem też po prostu oczy gdyż bałem się patrzeć na ludzi. Po przeczytaniu Ewangelii utkwiłem oczy w główne drzwi na tyłach kościoła i zacząłem szukać moich notatek.  Stawałem się coraz bardziej nerwowy i przerażony gdyż zapomniałem czy włożyłem je z lewej czy prawej strony Biblii. Bałem się oderwać oczu od drzwi i zerknąć w Biblię,  ponieważ obawiałem się, że jeśli tak zrobię to zobaczę tych wszystkich ludzi i z powodu tremy być może nawet zemdleję. Czułem, że nogi się pode mną uginają. Kilka razy próbowałem nawet zwrócić się do wiernych mówiąc: „Moi drodzy, moi drodzy …’. Nie byłem w stanie wypowiedzieć nawet pojedynczego zdania. Widząc żałosne położenie w jakim się znalazłem, mój proboszcz szepnął do mnie po paru minutach: „No już dosyć tego kazania, teraz możesz kontynuować Mszę Św.’ W poczuciu użalania się nad sobą i strasznego rozdarcia, zrobiłem więc co kazał. Byłem pewien, że ludzie w tej chwili być może podśmiechiwali się lub też współczuli temu młodemu, świeżo upieczonemu, nieśmiałemu księdzu! Kiedy poszedłem do zakrystii po Mszy Świętej, ksiądz proboszcz skomentował: „On jest misjonarzem Św. Franciszka Salezego, ale czego on będzie nauczał?’.I to był właśnie powód, dla którego się roześmiałem kiedy usłyszałem tego modlącego się nade mną księdza mówiącego, iż będę kiedyś nauczał. Ale  dziś wiem , że to było proroctwo! Ostatnie 25 lat mojego życia spędziłem na podróżowaniu po świecie i nauczaniu.
Ostatniego dnia rekolekcji prawie każdy z uczestników dawał świadectwo o uzdrowieniu, otrzymaniu jakiegoś przesłania, proroctwa, widzenia, daru języków itp. A ja, nie miałem nic do powiedzenia. Wielu doświadczyło spotkania z Jezusem, który do nich przemawiał! A mi było po prostu przykro. Zacząłem się obwiniać za moją pychę nie pełnego uczestnictwa w rekolekcjach i nie poddawaniu się działalności Ducha Świętego. Ale być może to właśnie w tym momencie w głębi mojego serca zacząłem tak naprawdę Go pragnąć. Wielu moich znajomych pytało mnie z zaciekawieniem o to, co otrzymałem podczas tych rekolekcji, a ja niestety nie byłem w stanie dać im jednoznacznej odpowiedzi na ich pytania. Ale nagle tydzień po rekolekcjach po raz pierwszy w moim życiu poważnie się rozchorowałem. Byłem w dwóch szpitalach przez ponad cztery miesiące. Byłem słaby i blady.  Nie mogłem jeść z powodu bólów brzucha. Miałem także okropne bóle pleców. Nie przyjmowałem nawet tabletek, które mi podawano, ponieważ mój organizm wszystko odrzucał. Nie mogłem także odprawiać Mszy Świętej na stojąco, więc odprawiałem ją na łóżku z pomocą innych księży. Widząc mój straszny ból i okropny wręcz stan wielu myślało, że pewnie nie przeżyję. W końcu jednak zdiagnozowano moją chorobę i okazało się, że była to gruźlica nerek. Dodatkowo miałem w nerkach kamienie i ogólne zakażenie nerek. Miałem dostać dziewięćdziesiąt zastrzyków, a potem przez dwa lata przyjmować tabletki, które miały pomóc na gruźlicę. Lekarz zalecił także operację nerek po dziewięćdziesięciu dniach kuracji zastrzykami.
      Siódmego dnia leczenia wydarzyło się coś wspaniałego, co zmieniło całe moje życie. Po południu jak zwykle rozmawiałem z dwoma pielęgniarkami, które przyszły mnie odwiedzić. Nagle jakiś młody 20-letni człowiek wszedł do mojego pokoju i zapytał:`Ojcze, czy mogę pomodlić się  o twoje uzdrowienie?`. Trzeba by tutaj dodać, że  w tamtym czasie ruch odnowy charyzmatycznej nie był rozpowszechniony w Kerala, nawet księża nie odmawiali modlitw o uzdrowienie. Takie modlitwy były natomiast powszechne wśród zielonoświątkowców. Ja jednak jako ksiądz katolicki nie chciałem, aby jakiś Zielonoświątkowiec kładł  na mnie swoje ręce i głośno się modlił. Kiedy zapytałem o jego tożsamość, on powiedział, że to dopiero 8 miesięcy jak odnalazł Boga w swoim życiu, przyjął chrzest i został objęty charyzmą Ducha Świętego. Nie mogłem też uwierzyć, że to Duch Święty powiedział mu podczas podróży autobusem, aby tu przyszedł do mnie do szpitala i pomodlił się za mnie. Nigdy wcześniej się nie znaliśmy. Ten młody człowiek nie czekał nawet na moje pozwolenie, położył mi na głowę ręce i zaczął się modlić: `Ojcze w niebie, ześlij swego syna Jezusa do tego księdza cierpiącego na gruźlicę nerek, kamienie nerkowe i infekcje i przywróć mu zdrowie duszy i ciała`. Pomyślałem wtedy, że pewnie przeczytał moją kartę leczenia szpitalnego i stąd wie o moich dolegliwościach. Nie wiedziałem jednakże, że modląc się nade mną używał on daru słowa i mądrości. Kilka razy wychwalał głośno Boga i czasami modlił się w językach. Poczułem pewnego rodzaju siłę płynącą z jego rąk. Wtedy zacząłem poznawać moc uwielbienia i głośnej  modlitwy. Wcześniej tego nie doceniałem. Nagle pomyślałem o niewidomym żebraku Bartymeuszu, wołającego: `Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną`.  I chociaż uczniowie próbowali go uciszyć on coraz głośniej wołał. Jezus zawołał go i rzekł: `Idź, twoja wiara cię uzdrowiła`. Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą. ( Mk 10: 46-52)
Artykułowane słowa są głosem serca. Głośna i intensywna modlitwa jest szczerym pragnieniem duszy. `Głośno wołam do Boga a On mnie usłyszy` (Ps 77:1). Apostołowie w czasie pierwszych prześladowań modlili się głośno do Boga. Cały mój sceptycyzm co do głośnej modlitwy został uzdrowiony. Na koniec ja także zacząłem się modlić głośno razem z tym chłopakiem, wychwalając Pana.

      Później ten chłopak zaczął się modlić nade mną w  językach wskazując na to, jaki byłem w przeszłości. Modlił się tymi słowami: `Panie, ten ksiądz jest dobrym księdzem, ale jest on niezdolny do tego, aby głosić Ewangelię. Jest bardzo nieśmiały i lękliwy, ma kompleks niższości, który rozwinął się we wczesnym dzieciństwie. Stracił ojca, gdy miał 7 lat. Czuł się odrzucony i dyskryminowany przez inne dzieci, z którymi dorastał. Jego matka, młoda wdowa, miała wiele problemów z wychowywaniem dzieci. Jako że był on chłopcem sporej wagi jego rodzeństwo wołało na niego `grubas `a szkolni koledzy `czarny` z powodu ciemniejszego koloru skóry. Tak więc to dziecko było bardzo zranione w dzieciństwie. Serce jego było przepełnione pogardą w stosunku do innych. Panie, Duchu Święty zabierz jego wewnętrzne rany i zawiści, dając mu nowego siebie. Uwolnij go z więzów niewoli i  ciemności. O Duchu Święty, napełnij jego serce Twą miłością.` Byłem zdumiony tą modlitwą. Słowo Boże przeszywało mnie do szpiku kości. `Żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca`(Hbr 4:12). Wszystko co powiedział było prawdą. Wiedziałem też, że to, co powiedział w modlitwie nie było zapisane w karcie szpitalnej. On czytał inną kartę, tę pochodzącą od Ducha Św. We łzach przypomniałem sobie słowa Jezusa: `Wysławiam Cię Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie` (Łk 10:21). Znowu wylewałem łzy nad swoją dumą, szczególnie dumą intelektualną. Poczułem, że byłem zbyt mały w swojej wiedzy, aby być w stanie  zmierzyć niezmierzoną i nieograniczoną mądrość i miłość Boga. Zdałem sobie sprawę, że ten młody mężczyzna, został nawrócony w Duchu Św., podczas gdy ja katolik i ksiądz, pozostawałem w ciele. Zacząłem rozumieć, że `Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują. Nam zaś objawił to Bóg przez Ducha. Duch przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego` (I Kor 2:9-10). Poczułem żywą wodę przepływającą przeze mnie i uwalniającą mnie. Poczułem pewnego rodzaju siłę przepływającą przez ciało. Było to uczucie ciepła na żołądku i na nerce. Wierzyłem w to, że Pan mnie uzdrawiał i za to Go chwaliłem.

     Jednocześnie obawiałem się czy ten młody człowiek, który przejrzał moją duszę, głośno wyjawi moje grzechy w obecności jeszcze dwóch pielęgniarek. Potem zaczął się modlić: `Jezu to Ty wezwałeś go do kapłaństwa, ale on odprawia msze z nieczystym sercem i nieczystymi rękami.` Na myśl przyszły mi słowa proroka Malachiasza, przekonujące mnie o braku mojej świętości w kapłaństwie. `Syn powinien czcić ojca, a sługa swego pana. Lecz skoro ja jestem Ojcem, gdzież jest cześć moja, a skoro ja jestem Panem, gdzież szacunek dla Mnie? To mówi Pan Zastępów do was, o kapłani: Lekceważycie imię moje, a jednak pytacie: Czym to okazaliśmy lekceważenie Twemu imieniu?` (Ml 1:6-7). Kontynuował modlitwę mówiąc: `ten ksiądz ma wiele do przebaczenia innym, daj mu łaskę  przebaczania i obmyj go swoją cenną krwią i daj mu serce bielsze od śniegu`. `Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją; choćby czerwone jak purpura, staną się jak wełna` (Iż 1:18). Od  tej chwili Duch Święty sam zaczął mnie przekonywać o moich grzechach. Nie wiedziałem jednak,  że ten chłopak wyszedł z pokoju z pielęgniarkami, aby się też modlić za innych. Zobaczyłem białą kartkę papieru przed sobą, na której wypisane były moje grzechy, te z których się wyspowiadałem, a także te, które zataiłem w czasie spowiedzi z powodu strachu lub wstydu. Wyraźnie ujrzałem tych wszystkich ludzi, którym nie wybaczyłem i z którymi się nie pogodziłem w sercu. Ujrzałem swoje serce przykryte zasłoną złych zwyczajów i siatką nieszczerości. `Dlatego też kto spożywa chleb lub pije kielich Pański niegodnie, winnym staje się Ciała i Krwi Pańskiej` (I Kor 11:27). Te słowa zaczęły wciągać mnie w głęboki kryzys sumienia. Miałem głęboko zakorzeniony złe nawyki od wieku nastoletniego. We łzach powiedziałem: `Panie, nie mogę się uwolnić od tych złych nawyków. Jestem bezradny. Nie mogę być już dłużej świętym księdzem`. We łzach zacząłem krzyczeć do Pana; pierwszy raz w życiu modliłem się płacząc. Miałem straszny mętlik, nie wiedząc czy powinienem zostawić kapłaństwo czy też kontynuować. Duch we mnie mówił, że jeśli chcę kontynuować to powinienem stać się inną osobą, świętym księdzem. Pomyślałem, że Msze Św. odprawiane przeze mnie nie były akceptowane przez Ojca Niebieskiego, a żadne z moich modlitw nie były słyszane przez Pana. Kiedy szedłem na ołtarz powinienem był przebaczyć. `Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam sobie przypomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i dar swój ofiaruj` (Mt 5:23-24). Powinienem był przebaczyć po to, aby moje modlitwy były efektywne. `A kiedy stajecie do modlitwy, przebaczcie, jeśli macie coś przeciw komuś, aby także Ojciec wasz, który jest w niebie, przebaczył wam wykroczenia wasze` (Mk 11:25). Pomyślałem, że jestem wrakiem człowieka całkowicie zagubionego. Żyłem w  ciemności, pełen wątpliwości i zamętu. Pomyślałem, że swoim kapłaństwem oszukiwałem Boga i innych. Modliłem się w desperacji `Panie uratuj mnie grzesznika!`

       Bóg nie opuścił mnie w mej rozpaczy. Po raz pierwszy ujrzałem Pana kroczącego w pełnym świetle w moim kierunku. Jego twarz jaśniała. Jego białe szaty świeciły się. Był otoczony przez anioły. Usłyszałem melodyjną muzykę aniołów. Jezus położył swe ręce na mym ramieniu, byłem taki mały przed Nim. Przemówił do mnie wyraźnie: `James, jesteś na zawsze moim księdzem. Nawet kiedy zostałem poczęty w łonie mojej matki Maryi, ty byłeś tam jako ksiądz dzielący moje wieczne kapłaństwo. Wybaczam ci wszystkie twoje grzechy i oczyszczam`. To było dla mnie jak objawienie, że byłem w Jego ciele kiedy przyjął ludzką postać. Maryja stała się moją matką zanim Jezus opuścił Ją dla ludzkości, wybierając Krzyż. Mówił: `Oto matka twoja..` Naprawdę doświadczyłem bliskości Maryi, czułem, że byłem pocieszony i uzdrowiony na Jej kolanach, chociaż Jej nie widziałem. Brak mi słów, aby opisać to doświadczenie, które trwało przeszło trzy godziny. Pan kazał mi zrobić spowiedź generalną z mojego dotychczasowego życia. Także polecił mi abym pogodził się z tymi, do których żywiłem niechęć. W całym moim życiu w seminarium i w nowicjacie nigdy nie doświadczyłem spotkania z Jezusem w modlitwie, ani nie słyszałem Jego słodkiego głosu, choć mój mistrz nowicjatu i moi przewodnicy duchowi próbowali mnie uczyć kontemplacji i modlitwy. Teraz wiem, że modlitwa i kontemplacja to nie jest coś, czego mogłem się nauczyć, ale coś, co mogłem otrzymać jako czysty dar Ducha Świętego.

      Obudziłem się z mojego cudownego snu kiedy pielęgniarka zawołała moje imię. Zobaczyłem ją  stojącą z zastrzykami i tabletkami. Z ogromną radością w sercu powiedziałem jej, że doświadczyłem dotyku Jezusa i że zostałem uzdrowiony. Kiedy wyszła, chwaliłem Boga językami, czułem, że mój język ojczysty został usunięty a Duch Święty obdarował mnie innym językiem, całkowicie dla mnie niezrozumiałym. Ten dar języków, którego nie miałem, został mi dany przez Pana. Naprawdę próbowałem zrozumieć niezmierzoną miłość Boga okazaną przez Jezusa, Jego Syna. `...abyście w miłości zakorzenieni i ugruntowani, wraz ze wszystkimi świętymi zdołali ogarnąć duchem, czym jest Szerokość, Długość, Wysokość i Głębokość, i poznać miłość Chrystusa, przewyższającą wszelką wiedzę..` (Ef 3:17-19).
Po chwili zjawił się lekarz, który mnie leczył, strofując mnie za brak posłuszeństwa. Powiedział: `Ojcze, wierzę, że masz dość rozsądku i wiedzy; myślisz, że zostałeś uzdrowiony przez modlitwę tego nowo nawróconego chłopaka. Jeśli nie weźmiesz tabletek, twój stan się pogorszy`. Odpowiedziałem: `Przepraszam doktorze, powinienem wziąć lekarstwa, ale wiem, że zostałem uzdrowiony przez modlitwę tego chłopca.`. W końcu wziąłem tabletki i poddałem się zastrzykowi przed lekarzem, ponieważ wiedziałem, że lekarze i lekarstwa były w planie Boga i przyrzekłem, że będę kontynuował przyjmowanie lekarstw aż on nie powie inaczej. `Czcij lekarza czcią należną z powodu jego posług, albowiem i jego stworzył Pan. Od Najwyższego pochodzi uzdrowienie, i od Króla dar się otrzymuje` (Syr 38: 1-2).

      Byłem szczęśliwy i radosny. Zacząłem mówić pielęgniarkom i stojącym obok mego łóżka o moim uzdrowieniu. Tej nocy miałem głęboki sen bez środków nasennych. To było pierwsze fizyczne uzdrowienie w moim życiu. Wstałem o czwartej rano gdyż ktoś mnie obudził. Z pewnością to był Jezus (od tamtego dnia modlę się codziennie o czwartej rano). Usiadłem na krześle i modliłem się przez półtorej godziny, przeżywając to samo doświadczenie z dnia poprzedniego, ale nawet mocniej. Podczas tej modlitwy Pan włożył mi do ust Swą mądrość i dał siłę, abym nauczał o Jego Królestwie i rozkazał mi, abym zrezygnował z mojej pracy w seminarium na rzecz głoszenia Ewangelii w świecie.
Po modlitwie poszedłem na godzinny spacer. Jeszcze wczoraj nie byłem sam w stanie wstać z łóżka! Potem poszedłem do kaplicy i odprawiłem Mszę dla przeszło 150 osób. Czytałem fragment Ewangelii ze Św. Łukasza, rozdział 19, historię Zacheusza. Bez wcześniejszego przygotowania, w pełni polegając na Duchu Św. byłem w stanie głosić kazanie przez 18 minut i to patrząc cały czas na ludzi. Poczułem, że zostałem całkowicie uwolniony od strachu i kompleksu niższości. Poczułem pewną bliskość z tymi, którzy uczestniczyli we Mszy Św. Potrafiłem na nich patrzeć z wolnością i miłością. Czułem, że każdy z nich jest moim bratem lub siostrą. Po Mszy, lekarz zauważywszy moją zmianę w zachowaniu, nakazał powtórzyć testy laboratoryjne. Później wezwał mnie do swego gabinetu i pokazał stare i nowe wyniki badań. Potwierdził, że moja nerka była zupełnie uzdrowiona i że nie potrzebuję dłużej przyjmować leków.
Wypisano mnie ze szpitala. Nie wiem jak wyrazić radość, którą czułem w tamtej chwili.
Powiedziałem: `Chwalcie Pana`. Uściskałem lekarza i opuściłem szpital.

      Wyszedłem ze szpitala jako nowo narodzony człowiek, zdeterminowany do realizacji nowych decyzji. Zdecydowałem żyć dla Jezusa i spędzić życie na nauczaniu o Jego Królestwie. Zrezygnowałem z mojej pracy nauczyciela akademickiego i zacząłem nauczać, po 40 dniach spędzonych na poszczeniu i modlitwie. Od 17-go lutego 1976 roku, kiedy odbyłem moje pierwsze charyzmatyczne rekolekcje, prawdopodobnie pierwsze tego typu rekolekcje głoszone w języku Malayalam, w Kerala, aż do chwili obecnej, spędziłem ten czas na głoszeniu słowa Bożego. Moi zwierzchnicy oferowali mi wtedy wyjazd do Niemiec, lub do Rzymu, aby się doktoryzować, ale ja odmówiłem gdyż Duch Święty powiedział mi: `Ja tobie wystarczam`. `Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego` (Łk 9:62). Podczas gdy byłem seminarzystą widziałem wielu moich towarzyszy wyjeżdżających za granicę na studia. I ja miałem wtedy takie pragnienie aby tam pojechać i odbyć dalsze studia. Bogu niech będą dzięki! I Pan wypełnił moje pragnienie dając mi możliwość nieustannego głoszenia Królestwa Niebieskiego na obczyźnie. Prawdą jest, że jeśli zrezygnujemy z jakichkolwiek ziemskich pragnień dla dobra Pana, On zwróci to z nawiązką. Prawdą jest, że Jezus wykorzystał mnie do budowy domu modlitwy dla Niego, w Athirampuzha, małym mieście w państwie Kerala w południowych Indiach, znany jako Charis Bhavan. W moim głoszeniu rekolekcji, kongresach i sesjach uzdrawiających musiałem się spotkać z głosami sprzeciwu, a nawet prześladowaniami. Ale słowo Boże pocieszało mnie i wzmacniało. `I wszystkich, którzy chcą zbożnie żyć w Chrystusie Jezusie, spotkają prześladowania` (2 Tm 3:12). `Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas` (2 Kor 4:7). `Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia` (Flp 4:13). Siła Jezusa była mi zesłana i umacniała mnie w czasie moich porwań i uwięzień w krajach arabskich, w obcowaniu z obelgami i niezrozumieniem ze strony moich własnych zwierzchników i przyjaciół. Kończę moje świadectwo słowami Św. Piotra: `Umiłowani! Temu żarowi, który pośrodku was trwa dla waszego doświadczenia, nie dziwcie się jakby was spotykało coś niezwykłego, ale cieszcie się, im bardziej jesteście uczestnikami cierpień chrystusowych, abyście się cieszyli i radowali przy objawieniu się Jego chwały. Błogosławieni jesteście, jeżeli złorzeczą wam z powodu imienia Chrystusa, albowiem Duch chwały, Boży Duch na was spoczywa` (1 P 4:12-14).


 Go to the previous page